piątek, 31 października 2008

Puerto Vallarta, Jalisco

To położony najbliżej Guadalajary kurort nadmorski. Puerto Vallarta jest miasteczkiem usytuowanym na pagórkach, jest tutaj mnóstwo wąskich uliczek z kocimi łbami i uroczych zakątków. Najbardziej znaną budowlą jest Kościół Matki Boskiej z Guadalupe wybudowany na początku XX wieku. W 1994 roku w czasie trzęsienia ziemi zniszczona została wieża kościoła a remont trwa ... do dnia dzisiejszego. Jest to również jedno z najbardziej popularnych miejsc wakacyjnych w Meksyku dla amerykańskich i kanadyjskich emerytów (z których część osiada tu na stałe).Jest to świetne miejsce "wypadowe" na inne, przepiękne okoliczne plaże. Ilość hoteli jest tutaj przeogromna a ceny znacznie niższe niż w malutkich miejscowościach wokoło. Plaża w samym miasteczku jest wąska a woda raczej mętna z bardzo małymi falami. Żeby nie było tak zupełnie nudno dodam, że jest tu również jedna z największych społeczności amerykańskich gejów poza granicami USA (z przewagą wiekową powyżej 60-tki). W poszukiwaniu "odlotowych" knajp zawędrowaliśmy z Armenem do jednego z gejowskich barów o nazwie Frida, gdzie piwo kosztowało tego dnia 10 pesos, starsi panowie pili tequilę spoglądając z rozmarzeniem na Armena a z szafy grającej rozbrzmiewały Madonna, Cher, Cyndi Lauper etc. Wiekszość miejsc jest tutaj jednak całkowicie nastawiona na amerykańskich emerytów i trzeba się trochę namęczyć, żeby znaleść coś "autentycznego". Na plaży co kilka minut byliśmy zaczepiani przez sprzedawców wszystkiego co da się wcisnąć turystom. Kapelusze, torby, chusty, koraliki, drewniane maski i osiołki, okulary słoneczne, plastikowi spadochroniarze, drewniane kukiełki, kolczyki, laleczki zrobione na drutach etc. Rzeczy absolutnie niezbędne :) Jeden dzień na tej plaży wystarczył nam w zupełności. Polecam jednak nocne spacery po mieście. Jest chłodniej (w ciągu dnia temperatura sięgnęła 36 stopni plus ogromna wilgotność) a z wysokich pagórków rozciągają sie piękne widoki na nabrzeże. Patrząc na światełka migocące w oddali, pierwszy raz tego dnia poczułam, że odpoczywam..



Typowa uliczka Puerto Vallarta

Autobusy to zazwyczaj stare Mercedesy. Jestem nimi absolutnie zafascynowana.





Ten jechał jak wariat ("fast and furious"), co jest typowe dla meksykańskich autobusów miejskich.

Plaza w Puerto Vallarta i widok na hotele, z których dwa po prawej stronie są "gay friendly".

Rzeźby Alejandro Colunga na promenadzie.

A to zdjęcie zrobił Armen, zaznaczając "głęboką symbolikę' delfinów z małym delfinkiem i rodziny z dzieckiem siedzącej na ławce. Tylko co symbolizuje gołąb pośrodku?...

Kościół Matki Boskiej z Guadalupe i widoczna wieża w remoncie.

Sayulita i plaze stanu Nayarit

Sayulita to malutka miejscowość leżąca około 40 km na północ od Puerto Vallarta. Podróż starym, podmiejskim autobusem zajmuje mniej więcej godzinę. Autobus zatrzymuje się na każdym mozliwym przystanku a brak jakichkolwiek resorów objawia się nieustającym trzęsieniem w trakcie jazdy. Doświadczenie ciekawe, ale 60 minut podróży w upale w zupełności nam wystarczyło. W przewodniku przeczytaliśmy, że Sayulita jest "hipisowską wioską z pięknymi plażami". Plaże są rzeczywiście przepiękne, ale hipisi pewnie ostatni raz byli tu w latach 70-tych. Jedynym akcentem hipisowskim był zapach "trawy", który poczułam przechodząc obok czyjegoś domu. Teraz jest to po prostu kurort nadmorski z bardzo ciekawymi, małymi hotelikami położonymi tuż nad brzegiem oceanu. Duża część hoteli i restauracji należy do Amerykanów a ceny są znacznie wyższe niż w Puerto Vallarta (od 50 do 100$ za noc w zależności od standardu). Październik i listopad to najlepszy czas na przyjazd, bo sezon zaczyna się tu dopiero w grudniu. Teraz plaże są prawie puste a pogoda idealna.

Rzeczka wpadająca do oceanu.



Oczywiście ułożyłam te kokosy do zdjęcia.







niedziela, 26 października 2008

Guadalajara Halloween party

Impreza odbyła się w domu, który bez "efektów specjalnych" mógłby wyglądać na nawiedzony. My byliśmy jedynymi "cywilami", bo trafiliśmy tam w ostatnim momencie, więc czuliśmy się jak sztywniaki. Zespół grał jakiś straszny industrial a ja się wszystkich bałam. Przetrwałam na tequili...













Festyn Piwa w Guadalajarze...





środa, 22 października 2008

Miotly, brooms, escobas

Jedną z pierwszych rzeczy, na które zwróciłam uwagę chodząc po ulicach Guadajary, to miotły. Są wszędzie (jak autobus 107 w Warszawie). W każdym kolorze, kształcie i rozmiarze. Oczywiście najpopularniejsze są te w odblaskowych kolorach - róż, zieleń i żółć. Gdy kioskarka na przeciwko naszego domu otwiera swój sklepik, zawsze najpierw wystawia na chodnik kosz z miotłami. Mienią się kolorami i aż trudno się oprzeć, żeby sobie takiej miotły razem z poranną gazetą nie kupić. No więc, sprawiliśmy sobie taką miotłę (przecena 3 zł za sztukę). Z czasem kolejną znalazłam na naszym dachowym "patio" a ostatnią przyniósł nam dozorca budynku. Mamy więc trzy. Zastanawiałam się po jaką cholerę potrzebne nam trzy miotły?! Otóż potrzebne. Kilka dni temu uratowały kota. Sąsiadka wyszła do pracy zostawiając otwarte okno a my zobaczyliśmy młodego kotka spacerującego po krawędzi zewnętrznego parapetu. Udało się go nam lekko przestraszyć, żeby schował się z powrotem do domu, ale musieliśmy jeszcze jakoś zamknąć okno. Co do tego wykorzystaliśmy? Oczywiście miotły! Zmieniam więc zdanie o miotłach. Dobra miotła, nie jest zła.


Sklep jakich wiele

Sklepik na przeciwko naszego domu

Miotła gigant

Miotły przygotowane do akcji ratunkowej kota


Miotły w akcji

Dzień zmarłych w Meksyku: Czaszki i kościotrupy

Na zdjęciach przedsmak "Dia de los Muertos". Wszystko to słuzy potem do budowania ołtarzyków i przystrajania grobów.

Czaszki zrobione są z cukru i smakują dokładnie tak samo jak nasze baranki wielkanocne. Kosztują od 60 gr za malutkie i ok. 10 zł za takie o "naturalnej" wielkości.

Są nawet takie ze słuchawkami na uszach.

A to ołtarzyk domowy zrobiony przeze mnie. Te miniaturki tortilli, bułeczek, piwa etc. są ręcznie robione a wybór jest niesamowity. Oczywiście miotła też jest...

wtorek, 21 października 2008

Jedzenie meksykańskie - Part 2

"Fajny ten Twój blog, ale za mało o jedzeniu piszesz". To oczywiście komentarz Armena. Dzisiaj więc będzie o jedzeniu. Kuchnia meksykańska jest niesamowicie zrożnicowana , ale są trzy składniki, na których powtarzalność możecie liczyć ZAWSZE i WSZĘDZIE. Są to: sok z limonek, chile i sól. W tej kombinacji serwowane są tu chipsy, owoce a nawet popcorn w kinie. Moi koledzy wspominają, że jak byli dziećmi zanurzanie rąk w takiej chipsowej brei było dla nich najlepszą zabawą. Każda restauracja, uliczny stand czy sklep nie mogłyby funkcjonować bez tej obowiazkowej trójki. Limonki można kupić wszędzie i są bardzo tanie (ok. 1,50zł za kg), natomiast nigdzie nie widać normalnych cytryn. Okazuje się, że cytryny nie cieszą sie tu popularnością, bo kolor żółty kojarzy się przeciętnemu Meksykaninowi z przejrzałą limonką!

Tacos de pescado - tacos ze smażoną rybą i różnymi rodzajami salsy. Plus oczywiście kilkanaście ostrych sosów do wyboru. Serwowane na talerzu włożonym do torebki foliowej. Jest to często stosowane, gdy je się na ulicy albo w mniejszych barkach. Jeszcze nie wiem dlaczego. Chyba łatwiej potem myć... Cena : 4,50zł

Torta de panela i taco de pescado - torta to po prostu duża, chrupiąca bułka (zazwyczaj podgrzana) z przeróżnymi dodatkami (mięsnymi lub nie). My wybieramy bezmięsne z serem panela (przypomina mozarellę), pomidorem, avocado, cebulą czerwoną i obowiązkowym sosem. Do tego agua fresca, czyli woda z lodem i sokiem. Świetne na upał! Torta + napój: 3 zł; 3 tacos de pescado + napój: 6 zł

Świeżo przygotowane, ostre jak cholera salsy. Obowiązkowe na każdym stole. Tu na gustownej ceratce.

Chipsy z ostrym sosem z chile. Sos wlewa sie do środka, potrząsa torebką i smacznego. Jeśli kupuje się te chipsy na ulicy, do środka jest oczywiście wciskana limonka.

Bardzo popularne tu świeże owoce. Na straganie leżą przróżne owoce (ananas, guawa, arbuz, kiwi, melon etc) i można je sobie dowolnie miksować. A potem tylko chile, limonka i sól. Cena: 4, 50 zł


Michelada- piwo (dowolnie wybrane, ale najlepiej jak najmniej smakowe) z solą i sosami: Worcestershire, soyowym i z chile. Pierwszy łyk był paskudny a teraz tylko to zamawiam. Uzależnia :) Cena: 8zł w jednym z droższych klubów.


niedziela, 19 października 2008

O 7.00 rano obudziły nas oklaski i gwizdki aplauzujące maratończykom.



O 12.oo poszliśmy na główną ulicę Guadalajary - Vallarta, która co niedziela zamykana jest w celach rekreacyjnych. Można sobie za darmo wypożyczyć rower i jeździć do woli.

Pokaz brazylijskiego tańca-walki Capoeira

piątek, 17 października 2008

Paplanina malzenska przy piwie

ja: Armen?
Armen: Co?
ja: Myślisz, że już mnie rozpoznają w naszej dzielnicy? Jestem zauważalna?
Armen: No, myślę, że tak.
ja: A jak mnie mogą nazywać? Gringa bonita?
Armen: Nie. Polaca flaca. (chuda polka)

czwartek, 16 października 2008

Instituto Cultural de Cabanas

To znajdujący się w centrum Guadalajary XIX wieczny budynek, w którym na przestrzeni lat mieściły się: sierociniec i przytulisko dla chorych i kalekich (do 1980r.), wiezięnie, koszary i szpital. W 1983 roku ktoś się w końcu zlitował i dał murom wytchnąć zakładając tu muzeum. Budynek natomiast został wpisany na listę UNESCO. Na terenie muzeum znajduje się kaplica z fascynującymi muralami José Clemente Orozco, który był jednym z trzech najważniejszych przedstawicieli muralizmu meksykańskiego. To właśnie tutaj znajduje się słynny "El hombre de fuego" ("Człowiek w ogniu" z Denzelem Washington do wypożyczenia w każdym
Beverly Hills Video - żartuję). Mural robi naprawdę niesamowite wrażenie, zwłaszcza, że można a nawet jest wskazane oglądać go leżąc na podłodze/ławce.
Moim odkryciem dnia był jednak współczesny malarz meksykański Alejandro Colunga, na którego wystawę trafiliśmy zupełnym przypadkiem. Malarstwo przypominające makabreskę, kapiące ferią kolorów, inspirowane snami, cyrkiem, podróżami do Brazylii i Indii. Na żywo rewelacja! Rzeźby krzeseł z brązu, których zdjęcia zamieszczam znajdują się przed muzeum a ich autorem jest również Alejandro Colunga.



Instituto Cultural de Cabañas


Projekt La Rotonda del Mar Alejandro Colunga


Projekt La Rotonda del Mar Alejandro Colunga


Projekt La Rotonda del Mar Alejandro Colunga


Alejandro Colunga


Alejandro Colunga


Alejandro Colunga


Alejandro Colunga



El Hombre de Fuego José Clemente Orozco


José Clemente Orozco


José Clemente Orozco