wtorek, 11 listopada 2008

Zemsta Montezumy

Od mojego przyjazdu do Meksyku wielu moich znajomych pytało mnie czy przeżyłam już "zemstę Montezumy", bo podobno nie omija nikogo. Minął tydzień, dwa, trzy a ja z radością i nie ukrywam, lekką dumą odpowiadałam, że mnie ominęła. No, cóż... do czasu. Po upływie ponad miesiąca wreszcie mnie dopadła i dodam, że ze zdwojoną siłą. Montezuma zostawił mnie sobie na deser. Nieświadoma co mnie czeka, wysłałam Armena na piwo/a z kumplem, który przyjechał do nas w odwiedziny. Karta telefoniczna, którą tu kupiłam nie działa w telefonie przywiezionym z Polski. Nie miałam więc możliwości kontaktu z kimkolwiek. Dodatkowo akurat tej nocy jeden z najbardziej znanych klubów techno w guadalajarze obchodził ósmą rocznicę otwarcia i na miejsce imprezy wybrał sobie ulicę graniczącą z naszym domem. Od 20.00 do 2.30 szyby w naszym mieszkaniu trzęsły się od ilości decybeli, które dostarczane były bez chwili przerwy. Ja "zamieszkałam" w łazience i słabnąc z godziny na godzinę przy niezmiennym rytmie techno popadałam w stan bliski halucynacjom. Aby uprzyjemnić sobie widok, na który byłam skazana przez tyle godzin, sypałam do muszli klozetowej błękitny Ajax a ten zamienił się w moich wizjach w przepiękne laguny. W międzyczasie zakwitła w mojej głowie idee fixe, że muszę to uwiecznić na zdjęciu. Pokonanie kilku metrów do drugiego pokoju po aparat było wysiłkiem, którego chyba nigdy nie zapomnę. Turlając się do torby przypominałam sobie amerykańskie filmy sensacyjne, w których ranna, krwawiąca ofiara czołga się do telefonu, żeby zadzwonić po policję (oczywiście telefon zawsze ma przecięte kable - na szczęście w moim przypadku baterie w aparacie były naładowane). Okolo 2.00 nad ranem wszystko ustało. Wtedy właśnie wrócił Armen, który powiedział "Zrobię Ci kochana gorzką herbatkę, to Ci pomoże". Okazuje się, że to takie proste. Na szczęście, Montezuma tak jak nagle się pojawia z tą swoją zemstą, tak równie nagle znika.

"Turkusowe laguny"

Scena obok mojego domu, którą ja w malignie widziałam raczej...


tak.

Brak komentarzy: