piątek, 14 listopada 2008

Przestepczosc w Meksyku

Dużo ludzi zadaje mi pytanie czy w Meksyky jest bezpiecznie. Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie, bo Meksyk to duży kraj i wszystko zależy od miejsca, gdzie się mieszka (i oczywiście od stopnia zamożności). Czy ja czuję się bezpiecznie? Tak. Czuję się bezpieczniej niż w Los Angeles i czuję się bezpieczniej niż w Warszawie. Nie ma tu gangów ani dresiarzy, bez obaw chodzę w nocy po ulicach i z tego co wiem, nikt spośród moch znajomych nie przeżył tutaj nigdy sytuacji, w której poczułby się zagrożony. Przy odrobinie zdrowego rozsądku można tu żyć w przekonaniu, ze Meksyk to bardzo bezpieczne miejsce. Mam jednak świadomość, że tak nie jest. W zakresie przestępczości Meksyk walczy teraz z dwoma głównymi problemami. Dotyczą one porwań dla okupu i wzmożonej aktywności karteli narkotykowych. W kwestii porwań sprawa jest prosta. Meksyk to nie jest kraj dla bardzo bogatych ludzi. Dla osób, które mają wille, jachty i jeżdżą porsche mam jedną radę: "Spierdalajcie z Meksyku!". Muszę tu jednak uspokić wszystkich tych, którzy jako turyści przyjeżdzają do Meksyku mysląc, że dźwięk obcego języka od razu zwabi porywaczy. Zapewniam, żeporywacze nie tracą czasu na domysły czy ktoś może mieć pieniądze czy nie. Jeśli kogoś porywają, to wiedzą, że na 100% warto. Problem z "narcotráfico" jest już bardziej skomplikowany. Przez wiele lat w związku z korupcją w policji i w rządzie, organizacje narkotykowe miały całkowicie wolną rekę. Wybrany w 2006 nowy prezydent Meksyku Felipe Calderone, postanowił jednak wydać walkę kartelom narkowykowym i ograniczyć ich działalność. Bezkarni do tej pory "lordowie narkotykowi" poczuli się zagrożeni a rosnąca ilość aresztowań wywołała kontrreakcję z ich strony. Oznacza to tylko jedno: taktykę zastraszania. Najwięcej takich aktów przemocy ma miejsce w miasteczkach przygranicznych, które są głównym miejscem przeżutu narkotyków (takie jak Juarez czy Tijuana), ale "pokazy siły" zdarzaja się wszędzie. Nawet tu w Guadalajarze. Kilka tygodni przed moim przyjazdem do Meksyku główna komenda policji została tu obrzucona granatami. Od tego czasu na ulicy przed budynkiem stoi czołg a uzbrojeni policjanci ustawieni są na dachu z karabinami w ręku. Ataki te zazwyczaj kierowane są przeciwko "przedstawicielom władzy" i omijają "cywilów", ale na wszelki wypadek omijam takie miejsca...

W tle policjant na dachu komendy.

Brak komentarzy: