sobota, 31 stycznia 2009

Ulica Chapultepec nocą

To ulica przy której mieszkamy. Chapultepec to miejsce, gdzie "się dzieje" i "się bywa". Pełno tu kafejek i dobrych restauacji. Po środku ulicy ciągnie się wysepka z fontannami, ławkami i statuetkami bohaterów narodowych. Uwielbiam tę ulicę. Tu jest serce miasta...







Ulica Chapultepec w ciągu dnia

Tu zaczyna się Chapultepec. Z tego sklepu targamy siaty z zakupami.

Mieszkamy w tym pomarańczowym budynku w tle.

Skwerek przed naszym budynkiem.


Pomink Minerwy i koniec ulicy.

piątek, 30 stycznia 2009

Co ma wspólnego pająk i krzesło

Mam na dacho-tarasie takie obleśne krzesło. "Naprawiam" je co kilka tygodni nakładając na nie kolejne reklamówki. Paten świetny, sprawdza się bez zastrzeżeń. Nawet przed ewentualnym deszczem chroni. Na dodatek krzesło jest wbrew temu jak wygląda, bardzo wygodne. No, ale zgodnie z powiedzeniem "wszystko mija, nawet najdłuższa żmija", postanowiłam, że czas się go pozbyć. Wzięłam więc krzesło do góry nogami, żeby łatwiej bylo nieść i zobaczyłam ...pajęczynę. Misternie uplecione niteczki biegły od jednej nogi do drugiej. No, niby nic, a jednak się zawachałam. Jakiś pająk musiał się w końcu nieźle napracować. Postanowiłam więc, że zostawię krzesło jeszcze na jeden dzień. Na drugi dzień pajęczyna była jednak jeszcze większa. Oznacza to tylko jedno. Na krześle zamieszkał pająk! To jego dom! No, nie mam sumienia mu tego domu zabrać.. nie mam...Krzesło więc na razie zostaje. Ale siadać już na nim nie będę. Boję sie i brzydzę pajaków. Ale domu im nie zabiorę...

Takie sobie dwa fajne momenty

Wczoraj wieczorem najpierw natknęliśmy się na "tajemnicze podwórko" z kotem w tle a potem na niebie pojawiły się chmury jak różowa wata cukrowa. Takie drobnostki a cieszą...

Było o wiele ładniej, ale się spóźniłam..

No i ten kot , kot..

czwartek, 29 stycznia 2009

Cmentarz w Zapopan

Każdy grób jest przystrojony inaczej, ale dużo zależy również od zamożności rodziny zmarłego. Wystarczy popatrzeć na napisy.Ci biedniejsi wyskrobują patykiem w betonie i tyle.













poniedziałek, 26 stycznia 2009

Tequila

Tydzień dobrze zacząć myśląc o perspektywie nadchodzącego weekendu. Dlatego dzisiaj zamieszczam trochę zdjęć tequili z dwóch supermarketów. W każdym z nich było około 25 różnych rodzajów tego trunku . Tequilę zrobioną ze 100% agawy można tu kupić już od 70 pesos (ok. 6$). Najdroższa jaką widziałam to Don Julio za 400 pesos (35$), ale jest to tequila naprawdę najwyższej jakości, o ciemnobrązowym kolorze, w smaku lekko przypominająca whisky. Acha, jeśli jesteśmy przy temacie alkoholi, to dodam tylko, że Polskę na półkach reprezentują tu : Wyborowa, Chopin i Belvedere. Piwa nie widziałam...






piątek, 23 stycznia 2009

Tonala - centrum ceramiki

To w dużej części biedna dzielnica, którą turyści zazwyczaj odwiedzają dwa razy w tygodniu, czyli w czwartki i w soboty. W te dni jest tutaj ogromne targowisko, na którym sprzadawane są wyroby ceramiczne, wyroby ze szkła, meble, dekoracje do domów i mnóstwo ręcznie robionych drobiazgów. Tradycja wyrobów ceramicznych sięga tu czasów kolonijnych i do dnia dzisiejszego jest to główne źródło utrzymania wielu mieszkańców Tonala. Jest to również najtańsze niemal w całym Meksyku miejsce do zakupu tego typu rzeczy.

Tak wygląda duża część dzielnicy.












Krowie lub końskie poroże też sobie można zafundować...

Gdy głód nas zamroczył zjedliśmy smażone na miejscu tacos z papryką i pieczarkami.

wtorek, 20 stycznia 2009

Psy na strazy

W Polsce na odstraszenie potencjalnych złodziei wieszamy na ogrodzeniach tabliczki " UWAGA ZŁY PIES!". Określenie "zły" powinno wystarczająco podziałać na wyobraźnię złodzieja, zeby zmienił zdanie . Meksykanie podeszli do tematu od innej strony i wymyślili "psa policyjnego ". Nie jest to taki sobie po prostu "zły" pies. To pies POLICYJNY! Pełen profesjonalizm. Wytresowana maszyna do zabijania. Na mnie działa...Tylko jest mały problem. Ten cały opis jakoś nie pasuje do rysunku psa na tabliczce...No, morda jakaś za bardzo poczciwa...

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Mecz Chivas-Cruz Azul

W sobotę byłam na meczu piłki nożnej. Pierwszym w życiu, bo piłka nożna interesuje mnie w stopniu minimalnym. A poza tym w Polsce po prostu się bałam. Grała drużyna z Gudalajary - Chivas i z Mexico City - Cruz Azul. W Guadalajarze są 3 drużyny. Mówi się, że fanami Chivas są biedni, Atlas bogaci a Tecos... nie ma żadnych fanów. No, cóż.. Więc jestem fanka Chivas. Jest to właściwie drużyna narodowa i jako jedyna przyjmuje graczy wyłącznie urodzonych w Meksyku. Na grę szłam bez większego entuzjazmu, ale doświadczenie miałam rewelacyjne. I nawet nie o sam mecz czy wynik tutaj chodzi (chociaż oczywiście pod koniec krzyczałam ile tylko miałam sił), a o atmosferę. Jest dużo emocji i krzyków, ale również radości z fajnie spędzonego czasu. Kwestię bójek w czasie lub po meczach federacja piłki nożnej rozwiązała tu w dosyć prosty sposób. Najbardziej nawiedzonym fanom (siedzącym zazwyczaj w sektorach za bramkami), zaoferowano darmowe bilety a w zamian za to zakazano wszczynania bójek. Dodatkowo te sektory opuszczają stadion później niż pozostali ludzie. No i podziałało. Oczywiście duż o zależ y od grających ze sobą drużyn. Najbardziej znienawidzonym w Guadalajarze zespołem jest Americas (z Mexico City) i wtedy trzeba uważać. Ale łysoli nie ma. I to jest najważniejsze...

W drodze na mecz

Estadio Jalisco - wybudowany w 1952r., trzeci co do wielkości stadion w Meksyku

Flaga Chivas

Cruz Azul w niebieskich a Chivas w kolorach flagi francuskiej, bo podobno założycielem drużyny był Francuz

Nie wiem, gdzie tu jest piłka. Pewnie w górze.

Mali fani w koszulkach Chivas

Emocje...

Grafik gier na kubku od piwa. A ja zerkałam trochę na grę i trochę na tego po prawej...

Gol!

Kolejny gol! Było ich w sumie sześć. 3:3

Jedni bardzo przeżywali...

A inni spali