wtorek, 7 października 2008

Mieszkania w Meksyku

Wynajęcie mieszkania w Meksyku jest tanie, ale trzeba spędzić naprawdę dużo czasu na znalezienie miejsca, do którego chciałoby się codziennie wracać. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak dużo jesteśmy gotowi zapłacić. 3 pokojowe mieszkanie w Guadalajarze może kosztować od 200$ do ok. 700$. Rozpiętość jest dosyć duża, ale cena bazuje na lokalizacji, bezpieczeństwie, standardzie mieszkania. Nie muszę chyba pisać, że te za 200$ można od razu skreślić z listy potencjalnego domu. No, chyba że jesteście znudzeni codziennym luksusem czystego mieszkania i marzycie, aby na jakiś czas utaplać sie w prawdziwie prymitywnych warunkach. Na samotność na pewno nie będziecie narzekać, bo codziennie na dobranoc i przy porannej kawie towarzyszyć Wam będzie niezawodny przyjaciel karaluch (skłaniałabym się tu ku liczbie mnogiej).

Po kilku tygodniach intensywnego szukania Armen znalazł wreszcie mieszkanie za 380$ miesięcznie. Jest czyste, słoneczne, położone w bezpiecznej dzielnicy z dobrą komunikacją. W Meksyku wynajęte mieszkania nie mają zazwyczaj lodówki, pralki ani nawet kuchenki gazowej. Wybralismy się więc do biedniejszej dzielnicy na zakupy, gdzie udało się nam kupić lodówkę za 30$. Kuchenkę gazową dostaniemy od przyjaciół, którzy wyprowadzają się do innego miasta a pranie będziemy na razie robić "na mieście" i ręcznie. W związku z tym, że woda i kuchenka jest na gaz musieliśmy również kupić butlę gazową. Gdy gaz się kończy, kolejną butlę kupuje się na ulicy z samochodu, który przejeżdża codziennie o tej samej porze z charakterystyczną melodią rozbrzmiewającą z głośnika. W stanach w ten sposób można było kupować lody, tutaj kupuje się gaz.

Dodam jeszcze, ze w ramach tej ceny mamy również mały bonus, czyli pokój gościnny z patio na dachu. Zdjęcie zamieszczam poniżej. Idealne miejsce na ulokowanie rodziny z wizytą z Polski :)
Dachy są w Meksyku bardzo ważne i eksploatowane przez wszystkich na grile, pranie, trzymanie zwierząt ( zazwyczaj psów albo ptaszków w klatkach). Ja nasze "patio" przeznaczyłam na pralnię i przez parę minut dziennie (kiedy upewnię się, że nikogo obok nie ma) wykorzystuję je jako naturalne solarium. Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć (zważywszy jak obleśnawo wygląda to miejsce), ale bardzo je lubię.

Chyba uruchomił sie we mnie w Meksyku hormon szczęścia. I o to chodziło...

Patio:



















Widok z okna 1:



















Widok z okna 2:



















Kuchnia:















Duży pokój:

Brak komentarzy: