Chacala to malutka wioska (ok. 500 mieszkańców) położona nad Oceanem Spokojnym w stanie Nayarit. Nie dojeżdża tu bezpośrednio żaden autobus, więc żeby się tu dostać trzeba wysiąść w oddalnym o 9 km miasteczku Las Varas i tam złapać jedną z wielu bagażowych taksówek. Taksówki są rozklekotane a kierowcy szaleją na piaszczystej, krętej drodze. Ale jest wesoło. Po drodze widzieliśmy dwie duże iguany (przejechane). Miasteczko jest bardzo spokojne, ilość turystów nieznaczna (w większości Amerykanie), plaża przepiękna, woda czysta, ludzie przemili, pełno miejsc do noclegów, możliwość campingu na plaży. Dodatkowo w pobliżu znajduje się nieczynny wulkan, ukryta plaża, na którą można się dostać wędrując przez las a jak ktoś lubi wcześnie wstawać może się wybrać na obserwacje przerożnych gatunków ptaków. My spędziliśmy tu tylko jeden dzień, więc oczywiście ... woda, piasek, woda, piasek...Zamieszkaliśmy u senority Conchy, która przyjęła nas niezwykle serdecznie i na dodatek okazało się, że dokarmia okoliczne bezdomne zwierzaki. To mi wystarczyło, żeby ja polubić. Acha, nie ma tu żadnych barów, więc po krótkim, wieczornym spacerze (dochodząc do do końca każdej ulicy) poszliśmy o 21.00 spać...
Hotelik senority Conchy
Kuchnia, która była rodzajem przybudówki. W lodówce zdrowa
żywność i mleko sojowe.
Jaszczurka, która spadła nam na stół na werandzie
Kawiarenka prowadzona przez Angielkę i je dwa Bernardyny, które całkowicie ignorowały opiekującego się nimi chłopca.
Pora na ploteczki...
Poranek
Wbrew pozorom pranie suszy się tu długo z powodu dużej wilgotności.
Koń
No i plaża
Kilka restauracyjek serwujących głównie ryby.
Biednie, ale przynajmniej z widokiem na ocean.
Po 10 minutach pogoni, czapla wreszcie dała się sfotografować.
Drzewo i sznurkowa drabina. Domku na drzewie nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz