piątek, 19 grudnia 2008

Mariachi (w koncu to Guadalajara...)

A jednak są! Grają! Prawdziwi Mariachi, o których tyle wcześniej słyszałam, a do tej pory żadnego nie widziałam. Wczoraj w nocy około 12.30 obudziła mnie charakterystyczna trąbka, która rozbrzmiewała na całą dzielnicę. Zdezorientowana, na wpół śpiąca i (nie ukrywam) wkurwiona, że ktoś budzi mnie o tej porze, wyjrzałam przez okno. Po przeciwnej stronie ulicy stała grupka Mariachi, którzy po chwili weszli do mieszkania totalnie zaskoczonej, równiez zaspanej kobiety w szlafroku i umiejscowili się na balkonie. Grali długo i głośno. Ale było pięknie. Mariachi można zamawiać do domów z róznych okazji. W zwiazku z tym jednak, że dla przeciętnie zarabiającego Meksykanina jest to dosyć drogie, coraz mniej osób decuduje się na takie rozrywki. Tradycja zanika a Mariachi podobno grają przede wszystkim w turystycznych restauracjach.

Brak komentarzy: